Strona główna | Mapa serwisu | English version
 
 Nasz mistrz
Adam!!!
Adam Małysz
 
Małysz z wywalczonym trofeum
Podsumowanie sezonu 2006/2007 w skokach narciarskich!!!
Wiadomości > Podsumowanie sezonu 2006/2007 w skokach narciarskich!!!

Podsumowanie sezonu 2006/2007 w skokach narciarskich

Za nami jeden z najciekawszych sezonów zimowych. Sezon, w którym odbyły się Mistrzostwa Świata a także sezon, w którym rywalizacja o Puchar trwała do samego końca. W dodatku był to najlepszy sezon dla Polski w ciągu ostatnich lat.

Adam Małysz - powrót króla.

Gdy wiosną zeszłego roku doświadczony Hannu Lepistö obejmował kadrę polskich skoczków, kibice zacierali ręce. Wielu obiecywało sobie sporo po współpracy z trenerem, którym w swej karierze prowadził tak znakomitych zawodników jak Matti Nykänen, Janne Ahonen, Roberto Cecon czy pokolenie młodych Austriaków. Ale efekt chyba przerósł oczekiwania. Złoty medal Mistrzostw Świata, dziewięć wygranych konkursów, trzynaście razy na podium i zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata to drugi najlepszy (po 2000/2001) sezon w karierze Orła z Wisły. Adam Małysz zgromadził w 24 konkursach 1453 punkty - jego najgroźniejszy rywal, Anders Jacobsen wystąpił w 23 i zdobył o 134 punkty mniej. Jego zwycięstwa znów poruszały wyobraźnię i nie pozostawiały wątpliwości, kto jest najlepszy. Adam kilka razy wygrywał z przewagą kilkunastu punktów, skakał najdalej w obu seriach, radził sobie z trudnymi warunkami, gdy jego najgroźniejsi rywale spadali na bulę. To był Małysz jakiego znaliśmy z najlepszych czasów pod wodza Apoloniusza Tajnera.

Wyścig o Kulę.

To była wyjątkowo dramatyczna rywalizacja, trwająca do samego końca, obfitująca w dramatyczne zwrotu i trzymająca w napięciu.
Gdy Adam Małysz rozpoczynał ten sezon mieliśmy tylko nieśmiałą nadzieję na końcowy triumf. Po Turnieju Czterech skoczni wydawało się, że taka chwila chyba jednak nie przyjdzie. Na skoczniach brylowały "młode wilki" - Gregor Schlierenzauer i Anders Jasobsen. Świetną dyspozycję mieli też Szwajcarzy - Simon Amman i Andreas Kuettel. Adam Małysz kręcił się blisko czołówki, ale stać go było tylko na trzecie miejsca. Prześladował go również pech - fatalne warunki w Kuusamo, upadek w Lillehammer. Turniej Czterech Skoczni zakończył na siódmym miejscu. Ponownie wiatr przeszkodził Małyszowi oczarować widownię w Zakopanem, gdzie zawsze przecież spisywał się znakomicie i w opinii wielu stracił wiele "łatwych punktów". Wydawało się też, że są problemy z psychiką, gdyż niemal zawsze w treningach i kwalifikacjach do konkursu stać go było na choć jeden najdłuższy skok, a w konkursie zawsze było trochę gorzej. Potem w niemieckiej części tournee pojawiły się pierwsze zwycięstwa i pierwsze jaskółki. Te wygrane Adama sprawiły, że trener postanowił wystawić go konkursu w Willingen, choć początkowo Adam miał tam nie skakać. To zmusiło do zmiany planów również Mikę Kojonkoskiego, który wysłał do Niemiec Andersa Jacobsena, by Małysz nie odrobił do niego zbyt wielu punktów. Do Japonii Orzeł z Wisły jechał już jako jeden z faworytów. Pomi

mo tego na Okurayamie Adam zajął "dopiero" czwarte miejsce, choć po treningach i kwalifikacjach był zdecydowanym faworytem. Przełomem było zwycięstwo na Miyanomori. Od japońskiej imprezy zaczął się również błyskawiczny pościg za liderem klasyfikacji - Andersem Jacobsenem. Z początku wydawało się że strata 234 punktów będzie trudna do odrobienia. Ale Małysz przypominał pędzący pociąg. W Turnieju Nordyckim był nie do pokonania, szybko pnąc się w górę tabeli. Wyprzedził Ammana i Schlierenzauera, który zresztą wyraźnie tracił swą fantastyczna formę z początku sezonu. Jacobsen również prezentował się słabo. I wtedy, gdy Małysz wyprzedził go w klasyfikacji i wszyscy byli już pewni, że faworyt jest tylko jeden, stało się coś, co mocno nadwątliło naszą wiarę. Dramatyczny lot w Oslo w którym Małysz bronił się przed tragedią i spadł na 90 metr, sprawił, że Jacobsen odzyskał plastron lidera a polscy fani pytali, czy szczęście odwróciło się od Polskiego skoczka. Jednak końcówka sezonu należała już tylko do jednego zawodnika. Małysz trzykrotnie zwyciężył w Planicy, obalając mit, że na skoczniach mamucich jest mu bardzo trudno wygrywać. Debiutujący w PŚ Norweg cieszył się z drugiego miejsca. Simon Amman skorzystał z nieobecności Schlierenzauera (który z powodu młodego wieku i zmęczenia sezonem nie pojawił się w Słowenii) i zajął trzecie miejsce. Kryształowa Kula po trzech latach przerwy powróciła w ręce najlepszego skoczka XXI wieku. Adam Małysz wygrał też po drodze Turniej Nordycki oraz klasyfikację Pucharu Świata w Lotach.

Mamy drużynę?

Praca Lepistö to jednak nie tylko nie tylko Małysz. Pod jego ręką rozwija się wyraźnie kariera Kamila Stocha. Młody, ambitny zawodnik Porońca Poronin pokazał się z bardzo dobrej strony w tym sezonie. Był to najlepszy występ innego niż Adam Małysz zawodnika od czasów Stanisława Bobaka. W klasyfikacji generalnej PŚ Kamil Stoch zajął 30 miejsce wyrównując osiągnięcie Roberta Matei z sezonu 96/97 zdobył jednak więcej punktów (168) niż jego starszy kolega. Punktował razem w 13 konkursach a jego najlepsze występy to dziewiąte miejsce w Bischoffschofen oraz jedenaste w ostatnim konkursie sezonu, w Planicy.
A gdyby nie kiepskie lądowanie, Kamil mógł być tam nawet 6! Bardzo udany występ zaliczył też na MŚ w Japonii, gdzie zajmował 11 i 13 miejsce. Do tego należy dorzucić 15 miejsce w Turnieju Czterech Skoczni i poprawienie swego rekordu życiowego do długości 210,5 metra, co jest już wynikiem imponującym.
Postępy w porównaniu z zeszłym rokiem zrobili też inni zawodnicy kadry A. Piotr Żyła zaprezentował się całkiem nieźle punktując w 4 konkursach, w Niemczech i w Skandynawii. Robert Mateja prezentował niezłą formę, niestety tylko w treningach i w kwalifikacjach. Jedyne punkty PŚ zdobył w swym ostatnim konkursie w Planicy. Katastrofalnie zaprezentował się

natomiast na Mistrzostwach. Z kolei niezłe wyniki osiągał w Pucharze Kontynentalnym w którym udało mu się wygrać jeden konkurs - w Vikersund. Taka postawa wskazuje, że jego problemem jest psychika. Podobną konkluzję wyciągnął trener, zapowiadając zatrudnienie profesjonalnego psychologa sportowego na kolejny sezon.
Wydaje się że jedyną pomyłką fińskiego trenera polskiej kadry było uporczywe stawianie w PŚ na Stefana Hulę, który swą dobry dyspozycję z okresu jesiennych przygotowań do sezonu stracił już w trakcie pierwszych konkursów. Dwunaste miejsce w wypaczonym przez wiatr konkursie w Kuusamo nie odzwierciedla formy tego zawodnika. Później Stefan zdobył punkty już tylko w Lillehammer oraz równie loteryjnym konkursie w Vikersund. Wydaje się, że były chwile, gdy można go było zastąpić dobrze radzącymi sobie w tym czasie w Pucharze Kontynentalnym Rafałem Śliżem lub Wojciechem Skupieniem.
Pomimo tego polscy skoczkowie zdobyli w tym sezonie w Pucharze Świata łącznie 1685 punktów. Poza tym, wystąpili w jednym konkursie drużynowym, zajmując w nim 7 miejsce.
W ten sposób drużyna zgromadziła w Pucharze Narodów 1785 punktów zajmując piąte miejsce i jest to najlepsza lokata w historii drużynowej klasyfikacji. Oczywiście lwią część punktów i tak wysoką pozycję zawdzięczamy (i tak jest od siedmiu sezonów) naszemu najlepszemu skoczkowi. Ale gdy wyłączymy z tej sumy Adama Małysza, to i tak nasi zawodnicy zdobyli w tym sezonie 232 punkty co również jest najlepszym wynikiem od lat.
Nieco gorzej sytuacja wyglądała w kadrach B i C, za które pośrednio trener Lepistö też jest odpowiedzialny. Martwić musi szczególnie słaba postawa naszych młodych zawodników na Mistrzostwach Świata Juniorów. Trochę niezrozumiała może wydawać się polityka kadrowa Piotra Fijasa, który do zawodów Pucharu Kontynentalnego wystawiał wciąż tych samych, starszych zawodników, pomimo ich kiepskiej postawy. Natomiast nasi juniorzy z powodu braku śniegu nie mieli gdzie trenować i ten brak oskakania zaciążył z pewnością na ich formie podczas najważniejszej dla nich imprezy. Na tym polu jest więc dużo do zrobienia.

Chwila prawdy.

Aby więc miarodajnie ocenić ten sezon w wykonaniu polskich skoczków, skonfrontujmy oczekiwania trenera z jego osiągnięciami. Przed rozpoczęciem sezonu Hannu Lepistö zapowiedział, że "Małysz ma walczyć o najwyższe cele." Stocha widział w pierwszej piętnastce PŚ, chociaż zaznaczył, że brakuje mu na razie stabilizacji. Trener chciał też, aby regularnie punkty zdobywał Hula, który zdaniem Fina i jego asystentów poczynił jesienią ogromne postępy.
Z tych planów udało się zrealizować tylko część dotyczącą Adama Małysza, ale trzeba przyznać, że były one bardzo ambitne. Miejmy więc nadzieję, że to, czego się nie dało zrobić w tym sezonie, uda się osiągnąć w następnym.

Skoki narciarskie